niedziela, 31 sierpnia 2014

Od Alka

Właśnie minęliśmy zieloną tabliczkę z napisem 'Mila'. Zajechaliśmy do kawiarni po kawę i kawałek jabłecznika na wynos. Zagadałem się przez chwilę z uroczą ekspedientką przy kasie, lecz trąbienie busa i rżenie Asmeli przypomniało mi o rzeczywistości. Za chwilę wyląduję w internacie. Wziąłem woreczek z zakupami i wsiadłem na siedzenie pasażera. Klacz musiała poczuć zapach jabłek, bo gdy tylko wyciągnąłem zakupiony uprzednio kawałek ciasta smyrnęła mnie chrapami po ramieniu. Nasz bus na szczęście był przystosowany do przewozu koni w jego tylnej części. Dojechaliśmy na miejsce. Na parkingu czekała już na mnie wysoka blondynka, chyba dyrektorka ośrodka. Wyskoczyłem z wozu i podszedłem do niej. Mimo butów na obcasie była ode mnie niższa.
- Aleksander Wanowski?
- To ja. Gdzie wprowadzić konia? - waliłem prosto z mostu bez jakiś 'uprzejmych' ceregieli.
- Klacz, wałach, ogier?
- Klacz.
- Proszę za mną.
Wyprowadziłem Asmelę z trailera i poszliśmy za panią. Do stajni prowadziły podwójne, drewniane drzwi. Boks mej klaczy znajdował się mniej więcej pośrodku prawego skrzydła stajni.
- Tutaj - blondynka wskazała boks z zawieszoną tabliczką z napisem 'Rezerwacja – Aleksander Wanowski'. - Siodlarnia po lewej, wejście do akademii po prawej. Byłym zapomniała. Tobie przypadł pokój 207. Do dormitorium dojdziesz korytarzem prosto. Twój pokój znajduje się na pietrze czwartym – wręczyła mi kluczyk po czym odeszła.
Wprowadziłem konia, a Piotr – kierowca mojego samochodu zdążył już przenieść moje i Asmeli rzeczy do siodlarni. Teraz trzeba tylko poukładać je w mojej skrzynce, a walizki zanieść na górę. Zamyślony ruszyłem no siodlarni. Oczywiście nie obyło się bez wypadku na start. Walnąłem i przewróciłem drzwiami jakąś dziewczynę.
- Nic ci nie jest? - zapytałem i podałem rękę żeby pomóc jej wstać. - Jestem Alek.
- Aśka. Chyba nic się nie stało – chwyciła moją rękę i podniosła się na nogi.

Asiu? :3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Od Remka C.D Asi

- Że dzisiaj? A nie jesteś jeszcze kontuzjowana? - spytałem nieprzytomnie, nawet nie unosząc głowy z poduszki. Cappy popatrzył na mnie oskar...