niedziela, 19 października 2014

Od Asi CD. Remka

- Cokolwiek - mruknęłam w końcu, kiedy po pólgodzinnym poszukiwaniu byłam zwyczajnie zmęczona. Oddałam laptopa w ręce Remka i oparłam głowę na jego ramieniu, obserwując, co robi. Przez jakiś czas przewijał myszką po stronie, by w końcu wybrać jeden z najwyżej ocenionych filmów w kategorii dramat.
- Nie wiem, jak ty, ale ja się jeszcze nie spotkałam z "lekkim" dramatem - zauważyłam, unosząc delikatnie brew.
- Myślę, że nie będzie najgorzej - optymista. Położyliśmy się obok siebie, a chłopak objął mnie ramieniem. Ułożyłam się wygodnie, tak, aby móc w spokoju i bez wiercenia mieć seans za sobą.

Obudziły mnie promienie słońca, wdzierając się do pokoju poprzez zasłonięte rolety. Powoli próbowałam przypomnieć sobie poprzedni dzień. Zwiałam ze szpitala z Anią, poszłyśmy na kawę w towarzystwie Remka, oglądąłam film z Remkiem, bez Ani i... Wątek mi się urwał. No tak, zapomniałam, dlaczego tak rzadko coś oglądałam. Jedyne miejsce, w którym nie zasypiałam podczas wyświetlania kolejnych scen, to kino. Nawet w teatrze trudno mi było utrzymać otwarte oczy. Usiadłam na skraju łóżka, chwyciłam kule, wstałam. Do końca tygodnia byłam zwolniona ze wszystkich zajęć ze względu na trudności z poruszaniem, więc nie musiałam się z niczym spieszyć. Na spokojnie wykonałam wszystkie poranne czynności i skierowałam się na stołówkę. Powitała mnie całkowita pustka. No tak, wszyscy na zajęciach. Westchnęłam cicho, kuśtykając w stronę kuchni. Naprędce zrobiłam tosty i herbatę, po czym usiadłam przy najbliższym stoliku. Zjeść wolałam w pośpiechu. Dlaczego? Było wpół do dwunastej, co oznaczało, że za piętnaście minut rozpocznie się długa przerwa. Znając życie, pół akademii planowało ją spędzić właśnie tutaj, więc ja miałam zamiar ewakuować się do stajni. Już po chwili niechętnie, acz energicznie pokonywałam kolejne stopnie, modląc się w duszy, aby po drodze nie stracić równowagi. Uśmiechnęłam się do siebie, gdy znalazłam się na dole i spojrzałam z powrotem na schody, które chcąc nie chcąc będę musiała pokonać ponownie. Nie zwracając sobie tym dłużej głowy, udałam się do siodlarni. Chwyciłam za skrzynkę ze szczotkami Kalandora i już po chwili byłam pod jego boksem.
- Cześć młody - szepnęłam, podając mu marchewkę. - Dzisiaj czeka cię tylko popołudniowy padok, pojeździmy dopiero w środę - mruknęłam, chwytając za zgrzebło. Odłożyłam kule na bok i na jednej nodze, podtrzymując się ścianki, przemieszczałam się wokół konia, rozczesując wszystkie zaklejki. Jako, że wałach dawno nie zaznał porządnego, dokładnego czyszczenia, spędziłam przy nim ponad godzinę. Czas mijał szybciej, niż się tego spodziewałam, dlatego gdy odkładałam sprzęt na miejsce, niezwykle zdziwiła mnie obecność Ani w siodlarni.
- Cześć - Uśmiechnęłam się na powitanie, umieszczając skrzynkę z powrotem w szafce.
- Hej - odparła dziewczyna, taksując mnie wzrokiem. - Nie odpoczywasz? - zdziwiła się, wstając z sofy.
- Usztywniona noga to jeszcze nie kalectwo, choć wiem, że wygląda podobnie - prychnęłam, przewracając nieznacznie oczami. - Nie wiesz może, gdzie znajdę Remka? - zapytałam po chwili zastanowienia.
- Tu - blondynka nie zdążyła nawet otworzyć ust, kiedy za mną, nie wiadomo skąd pojawił się szatyn. Bez słowa wziął sprzęt Lune i wyszedł na korytarz, przytrzymując mi po drodze drzwi i przepuszczając przodem. - Nie zastałem cie w pokoju, więc domyśliłem się, że będziesz w stajni - powiedział, uprzedzając tym samym moje pytanie.
- To dużo tłumaczy, a tak zmieniając nieco temat, dużo filmu przespałam? Bo jakoś mało z niego pamiętam - zaśmiałam się, wywołując tym samym uśmiech na twarzy chłopaka.


<Remek? Przepraszam, że tak długo czekałaś D:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Od Remka C.D Asi

- Że dzisiaj? A nie jesteś jeszcze kontuzjowana? - spytałem nieprzytomnie, nawet nie unosząc głowy z poduszki. Cappy popatrzył na mnie oskar...