czwartek, 16 października 2014

Od Ani CD. Remika

Remek zniknął za drzwiami stajni, a ja przycięłam Makabresce różowo-brązowo uwiąz. Postanowiłam ją wypuścić na padok- skończyła dziś pracę i nie zamierzałam ją już męczyć. Otworzyłam skrzypiące drzwiczki bosku i powoli wyprowadziłam konia na zewnątrz. Wychodząc powiedziałam "dzień dobry" do pana Bartka. Patrzył się na mnie tym swoim nietypowym wzrokiem, który oznaczał: "zadam ci opiekę nad jakimś koniem". Dobrze znałam ten wzrok- widziałam go już 2 razy (pierwszy - dał mi pod opiekę Dalilę, a potem Coby'iego. Cóż, zapowiadało się dużo roboty.
Wyszłam z drewnianego budynku i skierowałam się w prawą stronię - w kierunku małego padoku dla nowych koni, które dopiero się asymilowały (czyli miejsca idealnego dla Reski). Otworzyłam zardzewiałą metalową bramkę, odpięłam uwiąz mojemu Potworkowi i klepnęłam ją w zad, że poleciała po przodu. Klacz ruszyła z kopyta i już po kilku sekundach galopowała po całym wybiegu. Zamknęłam bramkę i złożyłam uwiąz. Nagle zauważyłam, że naprzeciwko mnie, na padoku, stoi biało-kasztanowy koń, o czach czarnych jak noc. Ktoś dołączył do Akademii. Pierwsza myśl - ta rudowłosa dziewczyna, co ją widziałam z Remkiem.
- Hej! - wrzasnął ktoś za moimi plecami.
Wystraszyłam się tak, że aż dostałam gęsiej skórki.
- Boże! - wykrzyknęłam i odwróciłam się natychmiastowo. Stałam na przeciwko piegowatej osóbki. - Wystraszyłam mnie!
- Sory, nie chciałam - powiedziała, uśmiechając się. Rozpoznałam w niej tę nową dziewczynę, o której mówił Remik. - Hej, tak w ogóle!
- No cześć - mruknęłam, otrząsając się z szoku. - My się chyba jeszcze nie znamy.
- Prawda, nie znamy - odrzekła, a uśmiech nie znikał z jej piegowatej twarzy. - Marcelina Hufiec.
- Ania Olszewska. Nowa w Akademii?
- Owszem.
- I jak podoba ci się?
- Nawet bardzo - powiedziała, teatralnie rozglądając się na wszystkie strony.
- Ten - wskazałam na konia na padoku - koń jest twój?
- No. Ogier, nazywa się Brandon.
Ogier i klacz na jednym padoku, to nie wróży nic dobrego. Marcelina chyba odczytała moje myśli, bo zaraz odpowiedziała.
- Nie martw się, zaraz biorę go na jazdy. Nic nie zrobi twojej klaczy - mrugnęła znacząco.
- Spoko.
- Chcesz zobaczyć jak jeżdżę? - zapytała dziewczyna z ognikami w oczach.
- W sumie... Czemu nie. Masz z kimś trening, czy idziesz ćwiczyć sama?
- Sama - mówiąc to przeszła przez metalowe ogrodzenie i skierowała się do swojego ogiera.
Gdy już zdołała go złapać i zaciągnąć do furtki powiedziała w moją stronę:
- Chodź, idziemy na ujeżdżalnię - machnęła ręką i ominęła mnie prowadząc konia. Dogoniłam ją i zaczęłyśmy rozmowę o gimnazjum.

<Marcela?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Od Remka C.D Asi

- Że dzisiaj? A nie jesteś jeszcze kontuzjowana? - spytałem nieprzytomnie, nawet nie unosząc głowy z poduszki. Cappy popatrzył na mnie oskar...