niedziela, 28 września 2014

Od Asi C.D Dawida

Obudziłam się dopiero w okolicach dziewiątej. Ze względu na wczorajszą eskapadę pani Roma zgodziła się, abyśmy dzisiaj zwolnili się z lekcji. Nie wiedzieć czemu, wcale mnie to nie cieszyło. Czy to dlatego, że nie wiedziałam, czym się zająć, czy dlatego, że kiedy wszyscy są w klasach, Remkowi, Dawidowi i Poli łatwiej będzie mnie znaleźć i wyciągnąć, czemu zareagowałam tak, a nie inaczej. Westchnęłam ciężko i zakryłam się kołdrą. Szkoda, że tak szybko zabrakło mi tlenu. Niestety, z moją naturą nie mogłam siedzieć cały dzień w pokoju. Już po chwili bezczynności wstałam z łóżka, wyciągnęłam z szafy jakieś ubrania i skierowałam się do łazienki.
Wyszłam z pokoju, nadal męcząc się z włosami. Zamknęłam pokój na klucz i ruszyłam w stronę stołówki. Po schodach, w lewo i... Remek. Cho.lera. Przystanęłam na chwilę, zastanawiając się, czy biec z powrotem do pokoju, czy starać się minąć go be słowa. Z jednej strony bałam się, że zacznie rozmowę, a z drugiej, przecież uciekanie nie miało sensu. Oparłam się plecami o ścianę, patrząc zawzięcie na obraz naprzeciw mnie. Przemyślałam całą sytuację. Chłopak zapewne zmierzał właśnie do pokoju lub do stajni, więc tak czy siak skręci w korytarz, w którym właśnie stałam. Dobrym rozwiązaniem powinno być okrążenie holu, ale czy to nie będzie to samo, co ucieczka? Mętlik zawitał do mojej głowy.
- Czekasz na kogoś?
Zagapiłam się. Odwróciłam wzrok od obrazu, aby natknąć się na badawcze spojrzenie Remika.
- Nie, szłam do stołówki i... - zawiesiłam się, zerkając ukradkiem po korytarzu. - ...i ten obraz wydawał mi się tak piękny, że przystanęłam i po prostu go obserwowałam. - Dopiero po chwili zaczęłam zastanawiać się nad moimi słowami. Oboje spojrzeliśmy na dzieło, a ja ze zdumieniem przyjęłam, że w życiu nie widziałam tak paskudnie powyginanego... Konia?
- Taaak, ma w sobie dużo... ekspresji - stwierdził chłopak, przeczesując włosy palcami. Z trudem stłumiłam w sobie śmiech.
- Dobra, nieważne, idę coś zjeść - powiedziałam szybko, wyminęłam go i najprędzej jak mogłam skierowałam się na stołówkę. Na szczęście byłam sama. Przeszłam do kuchni i oparłam się o blat. Odetchnęłam, przecierając twarz rękoma. Zdecydowanie powinnam unikać rozmów tego typu. Nie umiem kłamać i jestem tego świadoma.
Naprędce zjadłam tosty i wypiłam herbatę, po czym mogłam skierować się do stajni. Z siodlarni wzięłam skrzynkę ze szczotkami i udałam się do boksu Kalandora.
- Hej, piękny - szepnęłam z uśmiechem, odsuwając zasuwę w drzwiach. - Stajenni mnie w końcu zabiją za te marchewki, ale jak coś, to nic nie mów.
Wręczyłam Gniademu smakołyk i wyciągnęłam zgrzebło z kuferka. Usunęłam wszystkie zaklejki z sierści, a drugą szczotką nadałam jej niemal czerwonego połysku. Zabrałam się za kopyta, odwracając się tyłem do korytarza. Jedno, drugie, trzecie...
- Planujesz trening? - Usłyszałam za sobą, przestraszona od razu się wyprostowałam, puszczając nogę konia. Syknęłam, gdy kopyto uderzyło w moją stopę, a wałach dodatkowo przełożył na nią cały swój ciężar. Zacmokałam i przesunęłam Kalandora w drugą stronę. Łzy napłynęły mi do oczu i zaciskając zęby starałam się, aby nie popłynęły po policzkach.
- Nie, nie zamierzam jeździć, najwyżej popołudniu - odparłam, szybko wyczyściłam ostatnie kopyto i odniosłam rzeczy do szafki. - Czemu za mną chodzisz? - zapytałam, odwracając się w stronę chłopaka. Wzruszył ramionami.
- Nie mam co robić, to tak łażę bez celu .
- To może idź do Dawida? Widziałam go na pastwisku tego kasztana, może przyda mu się pomoc - powiedziałam, po czym ruszyłam na zewnątrz. Stety niestety z Remikiem obok. - Przepraszam - mruknęłam cicho, a chłopak spojrzał na mnie, unosząc brew.
- Przepraszasz, czy się przesłyszałem? - prychnął, przenosząc wzrok na pastwiska. - Nie mnie powinnaś przeprosić, tylko jego - gestem wskazał na Dawida.
- Tsa, z tym, że wyjaśnić, czemu zareagowałam tak, a nie inaczej jest dość... Trudno - uśmiechnęłam się nieznacznie i wbiłam spojrzenie w ziemię.
- Tak trudno, że nie chcesz powiedzieć, czy nie umiesz? - słysząc to zmarszczyłam lekko brwi. Ciężka sprawa.
- Tak właściwie, nie mogę, bo pani psycholog by mnie zabiła - odparłam szybko, czując na sobie jego pytający wzrok.
- Czy ty właśnie starasz się mi powiedzieć, że jesteś psychopatką? - zaśmiał się, a ja przekręciłam głowę, myśląc, jak ująć to w słowa.
- Nie, raczej, że występują u mnie stany poddepresyjne i czasami nad sobą nie bardzo panuję, ale nie rozmawiajmy o tym, kiedy się wspomina o problemach psychicznych, to częściej występują - uśmiechnęłam się, patrząc, jak zareaguje.

<Remek? Jaka reakcja? XD>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Od Remka C.D Asi

- Że dzisiaj? A nie jesteś jeszcze kontuzjowana? - spytałem nieprzytomnie, nawet nie unosząc głowy z poduszki. Cappy popatrzył na mnie oskar...