czwartek, 4 września 2014

Od Asi C.D Remika

Uniosłam pytająco brwi. "One" nie dość, że stał się miły, to jeszcze żartować potrafi. Niezły przypadek.
- Przykro mi, ale odczuwam w sobie pewne feministyczne zapędy, których ty raczej nie podzielasz, więc nie, nie wsiądziesz pierwszy - powiedziałam z satysfakcją w głosie, przerzucając siodło przez grzbiet. Szybko podeszłam do głowy Artysty, trzymając w dłoni ogłowie. Wsunęłam wędzidło do pysku i przesunęłam nagłówek za uszy. Odwróciłam się, z zadowoleniem zauważając, że ochraniacze są już na nogach.
- Możesz siodłać kolejne konie, ja muszę iść na maneż - rzuciłam przez ramię, kierując się z wierzchowcem do wyjścia.
- A dziękuję? - zapytał nagle. Odniosłam dziwne wrażenie, że odczuwam sarkazm w każdym wypowiedzianym przez niego słowie.
- Obejdzie się - mruknęłam, zerkając na niego kątem oka. Pokręcił głową z uśmiechem i odszedł w stronę siodlarni. Nie mogłam narzekać, w takim towarzystwie nauka zapowiadała się... Ciekawie. Otworzyłam bramę i weszłam na padok, gdzie czekał już trener. Lekcja zaczynała się dopiero za kilkanaście minut, jednak on kazał mi już zacząć rozprężanie. Bez ociągania włożyłam stopę w strzemię i odbiłam się od ziemi. Dodałam łydki, aby ruszyć stępem. Wyregulowałam puśliska, rozciągnęłam się, zebrałam wodze, a koń natychmiast zgiął szyję w idealny łuk. Szedł sprężystym krokiem, przekraczając własne ślady. Gdy chciałam zakłusować wystarczył delikatny sygnał, podobnie zresztą jak przy najazdach na drągi, czy w końcu zagalopowania, gdy dołączyła do nas grupa jeźdźców oraz Remek roznoszący drągi. Uśmiechałam się szyderczo za każdym razem, kiedy spotykałam jego spojrzenie. Miał rację, przydał się do ułożenia parkuru. Jednak po przeskoczeniu kilku przeszkód uznałam, że wystarczy. Ściągnęłam wodze i usiadłam głębiej w siodle, zwalniając i w końcu zatrzymując się w miejscu. Zgrabnie zeskoczyłam na ziemię i wręczyłam wierzchowca szatynowi. Spojrzał na mnie pytająco, a ja wzruszyłam ramionami.
- Też mam ochotę poukładać drągi - stwierdziłam z grobową miną. Parsknął pod nosem, zapinając kask, a ja wzięłam się za przeszkody.
Po zakończonej jeździe musiałam przyznać, że Remik nie jeździ tak źle, jak przypuszczałam. Mój sceptycyzm czasem staje się nie do opisania. Kiedy on wrócił do stajni, ja zostałam na maneżu, aby doprowadzić go do stanu używalności również w innych dyscyplinach. Gdy drągi znalazły się w niewielkiej dobudówce i powoli zabierałam się za porządkowanie stojaków, na horyzoncie ponownie pojawił się Remik, niosąc rzecz jasna niezbędną pomoc.
- Chyba jednak mam nieco więcej siły - uśmiechnął się, widząc, jak niezdarnie wlokę przedmioty do szopy.
- Uważaj na słowa - mruknęłam ze śmiechem, przepychając kolejne rzeczy w kąt, aby wszystko, ładnie się pomieściło.

<Remek?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Od Remka C.D Asi

- Że dzisiaj? A nie jesteś jeszcze kontuzjowana? - spytałem nieprzytomnie, nawet nie unosząc głowy z poduszki. Cappy popatrzył na mnie oskar...