- ..Myślę, że jakoś to przetrwam - uśmiechnąłem się zawadiacko, puszczając do niej oczko.
Aśka przewróciła oczyma i w ramach przekomarzania klepnęła mnie po policzku. Wyszczerzyłem żeby.
- No jeżeli tak się bijesz to na pewno wytrwam.
Nie musiałem długo czekać na odpowiedź. Omal nie zwalając się z krzesła przyjąłem uderzenie prosto w klatkę piersiową. Zakrztusiłem się co prawda oddechem, ale i tak chyba ją polubię. Rzuciłem jej ostatnie wyzywające spojrzenie po czym odwróciłem się do siebie. Pan Norwid uporządkował już sobie na biurku i zaczynał lekcje. W klasie zapanowała cisza. Staruszek budził autorytet choć nie wyglądał groźnie. Głos miał lekko drżący, ale przyciągający uwagę. Szybko poświęciłem mu całą uwagę. Powoli, dobierając odpowiednie słowa opowiadał nam o przebiegu zajęć oraz programie nauczania. Całkiem naturalnie przychodziło mu wplatanie w wypowiedź anegdot i żartów. Czułem, że stanie się moim ulubionym nauczycielem.
Lekcja minęła strasznie szybko. Nawet nie usłyszałem jak zadzwonił dzwonek. Dopiero chrzęst krzeseł przywrócił mnie do życia. Bez pośpiechu zebrałem swoje rzeczy i wrzuciłem do plecaka. Chyba nie tylko ja wsłuchałem się w głos nauczyciela. Asia z roztargnieniem wciskała książki do torby rzucając krótkie spojrzenia na drzwi.
- Co mamy teraz? - spytała mijając mnie. Ruszyłem za nią.
- Matematykę w sali 13B - odparłem - Śpieszy ci się?
- No nie, ale ławki trzeba zająć, co nie? - szybkim truchtem pokonywała korytarz pełny uczniów. Lawirowałem tuż za nią próbując nie zgubić jej z pola widzenia.
- Jest w tym jakaś racja - skinąłem lekko głową - Po lekcjach mamy stawić się u pana Feldmana.
Dziewczyna przystanęła by spojrzeć na mnie.
- My?
- Jeżeli dobrze pamiętam i ty pomagasz podczas lekcji skoków, huh? - uniosłem kącik warg w chytrym uśmieszku - Myślę, że przydałby ci się jakiś facet do pomocy. No wiesz noszenie drągów..
W jej oczach zamigotały iskierki.
- Szkoda, że żadnego tu nie widzę - odparowała.
- Inteligentne - przyznałem - Ale zobaczymy co powiesz, gdy będziemy musieli ułożyć parkur.
Odparła to uśmiechem i szybko przedarła się przez tłum. Z trudem ruszyłem za nią. Eh jeszcze całych sześć lekcji. Kurczę.
później
Z całych sił pyrgnąłem plecakiem do pokoju. Bogu ducha winny plecaczek przeleciał przez całą szerokość, by skulić się w kącie obok biurka. Znużony przysiadłem na łóżku machinalnie sięgając do szafki z rzeczami jeździeckimi. Wyjąłem wszystko co mi na dziś potrzebne - bacik skokowy, rękawiczki, toczek oraz sztylpy po czym szybko zarzuciłem swoje znoszone bryczesy i pierwszy lepszy t-shirt. Szybko wyszedłem na korytarz nie chcąc spóźnić się na zajęcia. Przy okazji rozejrzałem się za Asią. Nigdzie nie było jej widać, a zależało jej na tym na równi ze mną. Może już jest w stajni?
Już na dziedzińcu widziałem jak przy słupkach przy przywiązanych koniach uwijają się uczniowie. Sam nie miałem teraz nic do roboty. Mogłem co najwyżej pomóc z oporządzeniem czy siodłaniem. Wielu studentów miało swoje osobiste konie, ale zdarzały się też akademickie. Między dwoma siwkami stał Artysta - koń trenera skoków. Podszedłem do niego i pogłaskałem po chrapach. Był bardzo kochanym wierzchowcem i ciekawiłem się kto go wziął. Jakie było moje zdziwienie, gdy ujrzałem Asię niosącą czarne siodło skokowe z zielonym czaprakiem i ogłowiem na ramieniu. Uśmiechnąłem się do niej.
- Weź jeszcze ochraniacze - rzuciła szybko ignorując moją uprzejmość.
Wzruszyłem sam do siebie ramionami po czym poszedłem po owe ochraniaczki. Czarno-zielona pasujące do reszty zestawu. Niemal biegiem wróciłem do Asi, ciekaw czemu się nim zajmuje.
- Kto jeździ na Artyście? - spytałem zapinając przednią parę.
- My - odparła obojętnie - Trener powiedział, że mamy go wziąć, żeby się nie zastał. Przy okazji będziemy robić za modelki.
Niemal już widziałem ten jej uśmieszek.
- Modelki powiadasz - mruknąłem rozbawiony odchodząc od konia - No to skoro obydwie jesteśmy "one" nie obrazisz się jeżeli siądę na niego pierwszy, co? - wyszczerzyłem zęby.
<Asia? xD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz