sobota, 6 września 2014

Od Remika C.D Asi

- Wiesz ja bym się cieszył, gdyby ktoś zechciał odwalić czarną robotę za mnie - zauważyłem wesoło - Ale niestety jestem facetem i muszę się onosić. Jak prawdziwy dżentelmen dzielnie wyręczam cię w gorszych pracach i powinnaś się z tego cieszyć. Wy, kobiety, macie całkiem łatwo jeszcze. My mężczyźni musimy zrywać się z rana i harować na rodzinę, ryzykować życie i zdrowie, dbać jeszcze o siebie i być męscy. To nie takie łatwe! - z lekkością zaciągnąłem słupki do przybudówki. Śmiejąc się w duchu niemal słyszałem zgrzyt zębów Asi - I, widzisz, kiedy ja na przykład w dawnych czasach byłbym już w fabryce ty, kochana - spojrzałem na nią zadziornie - Ty kochana powinnaś siedzieć w kuchni tam gdzie twoje miejsce - wyszczerzyłem się w szerokim uśmiechu.
Dziewczyna prychnęła i sypnęła we mnie piachem. Uniknął chmury pyłu podśmiewając się pod nosem i zgarniając ostatnie stojaki. Szatynka z wojowniczą miną podeszła do mnie i, jako że nie miałem jak się bronić, pstryknęła w nos po czym rozsiadła się na trawie. Spojrzałem na nią pytająco.
- No proszę - rzuciła lekko - Pracuj, pracuj. Śmiało. Na drugim końcu parkuru wala się jeszcze trochę ochraniaczy. Pozbierałbyś je, co? A i może jeszcze trzeba by zrobić porządki w schowku.. - uśmiechnęła się słodko.
Ukłoniłem się na ile mogłem.
- Oczywiście, moja pani. Chciałbym tylko zauważyć, że już dosyć późna pora a obiadu wciąż nie widzę. Czyżby pożałowano ci zdolności kucharskich, lady?
Asia udała obruszenie.
- Och, sir oczywiście, że nie. Jestem wyśmienitą kucharką. Nie mogę jednak gotować widząc jak ciężko pracujesz. Skończ proszę i wtedy porozmawiamy o planach na kolację. Ja tutaj posiedzę.
Zaśmialiśmy się razem. Przerzuciłem oczami i posłałem jej oczko.
- Liczę na coś pysznego, lady. Trudno być mężczyzną, gdy nie je się dostatecznie dużo i odżywczo! - zawołałem jeszcze przez ramię odkładając słupki i zbierając się po owe ochraniacze. Kątek oka widziałem jak Asia siedzi na trawie przyglądając się mojej pracy. Muszę przyznać, że wyglądała całkiem uroczo. Ale wciąż czekam na kolację, więc póki co nie zapunktuje pięknym wyglądem.
Gdy wreszcie uwinąłem się z całą pracą (co wcale nie zajęło wiele czasu) przysiadłem się do dziewczyny. Szatynka popatrzyła na mnie chwilę. Na jej ustach majaczył uśmiech.
- Dobrze, mężczyzno - rzekła przyjaźnie - Myślę, że zasłużyłeś na kolację. Na co masz ochotę?
Podrapałem się po brodzie patrząc na nią zamyślonym wzrokiem.
- A co umiesz upichcić? - odpowiedziałem pytaniem na pytanie.
- Możemy zrobić tosty. Plus herbata. O! i jeszcze ketchup idzie znaleźć. Co ty na to, huh?
- Hmmm - uniosłem kącik ust - Myślę, że się skuszę.
Dziewczyna przewróciła oczami i podniosła się z trawy.
- Wobec tego ruszaj tyłek. sir. Do kuchni chcąc nie chcąc cię nie poniosę. Nie uważasz, że raczej powinno to iść w drugą stronę?
- No skoro tego chcesz.. - rzuciłem szybko podrywając się z ziemi. Chwyciłem ją w pasie i przerzuciłem delikatnie przez ramię.
- Chodź kobieto - zawołałem basem średniowiecznego rycerza - Zaniosę cię tam gdzie twoje miejsce i dom. Do kuchni!

<Asia? xDD>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Od Remka C.D Asi

- Że dzisiaj? A nie jesteś jeszcze kontuzjowana? - spytałem nieprzytomnie, nawet nie unosząc głowy z poduszki. Cappy popatrzył na mnie oskar...