- Masz mój... Moje biodra przy twarzy, czy tylko ja czuję się z tym nieswojo? - zapytałam, mogąc sobie jedynie wyobrażać jego wyszczerzone zęby.
- Tak, tylko ty, mi nie robi to większej różnicy - odparł, podrzucając mnie nieco do góry i sprawiając tym samym, że obiad podszedł mi do gardła.
- Mam niezmierną ochotę cię skopać - powiedziałam, zginając nogę w kolanie. Zanim jednak zdążyłam cokolwiek zrobić, on chwycił moje łydki drugą ręką, uniemożliwiając do końca jakąkolwiek opcję ruchu. - No hej - oburzyłam się, nadal widząc przed sobą jego włosy, które po chwili zamieniły się w twarz. Omiotłam ją spojrzeniem i przeraziła mnie zaledwie kilkucentymetrowa odległość. Opuściłam głowę, ukrywając pod kłakami rumieniec, który pojawił się na moich policzkach zaskakująco szybko. Sama dziwiłam się dlaczego, choć do końca nie znałam powodu.
- Daleko jeszcze? - zagadnęłam nerwowo, widząc, jak zamykają się za nami drzwi wejściowe do głównego budynku.
- Nie, jeszcze tylko schody - odparł, a ja natychmiast poczułam obawy. Schody?! Z niemal sześćdziesięciokilogramowym ciężarem to przeszkoda prawie nie do pokonania. Modląc się w duchu, aby Remik okazał się tak silny, jak mniemał, zerkałam na każdy pokonany stopień. Ciężko opisać ulgę, jaka się we mnie pojawiła, gdy wreszcie znaleźliśmy się na piętrze.
- Mógłbyś mnie już proszę puścić? - zapytałam, czując się coraz mniej komfortowo.
- Pewnie.
Dlaczego, kiedy tylko moje stopy dotknęły dywanu, on musiał się spod nich wysunąć? Nie mam pojęcia. Jednak zaskutkowało to tym, że po chwili oboje leżeliśmy na ziemi.
- Przepraszam - powiedziałam, wstając i kierując się w stronę stołówki z twarzą między włosami.
<Remek? XD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz