Przeszliśmy przez stołówkę by dostać się do kuchni. Pomieszczenie było strasznie duże i chromowane lśniło czystością i schludnością. W powietrzu szło wyczuć zapach kwiatowego płynu do naczyń. Staliśmy przez chwilę rozglądając się wokół, szukając wzrokiem lodówek. Trudno byłoby je przegapić - były wysokie (dobre 20 cm wyższe ode mnie), stalowe i było ich aż trzy. Na bogato trzeba przyznać.
- Witaj w domu - wyszczerzyłem się do Asi.
Dziewczyna przewróciła oczami i przymierzyła się do szturchańca. Gładko wywinąłem się na bok przy okazji trafiając na chlebaki. Och jak miło.
- To ty wyjmij rzeczy z lodówki a ja zorganizuję chleb - rzuciłem, przeszukując pojemniki.
- Z czym jesz tosty? - spytała, podchodząc do lodówek.
- Z serem - odparłem, zwycięsko wymachując opakowaniem chleba tostowego.
- Samym?
Pokiwałem głową i podszedłem do wysepki kuchennej. Odłożyłem pieczywo i usiadłem na blacie przyglądając uwijającej się Asi. Szatynka przyniosła ser, masło i jakąś polędwice po czym zmierzyła mnie spojrzeniem.
- Nie mam co liczyć na pomoc, hm? - praktycznie stwierdziła sięgając po nóż.
- Wiesz jaki jest układ. Ja pracuję, ty gotujesz - przypomniałem jej tonem znudzonego męża.
Westchnęła z pożałowaniem, ale nie przerwała pracy. Chwilę śledziłem ruchy jej rąk po czym wartko zeskoczyłem z wyspy. Pogwizdując podszedłem do szafek szukając pudełka z herbatą. Gdzie to cholerstwo może być? Przewertowałem półki rozgarniając wszystko na boki. Nie powiem bym był zbyt uważny. Już po chwili na ziemie z hukiem upadł pojemnik z płatkami. Po kuchni rozniósł się brzdęk i kompozycja grzechotu. Feel like a marakasy.
- Co robisz? - zapytała, nieco zaskoczona Asia. Popatrzyła na mnie przez ramię, marszcząc brwi.
- Szukam herbaty - odparłem z namaszczeniem podnosząc pudełko i wciskając je z powrotem na półkę.
Dziewczyna prychnęła wracając do swoich zajęć.
- Są w górnych szafkach - rzuciła znudzonym głosem.
- Skąd ta pewność? - odburknąłem wstając, ale kierując się ze wskazówką. Pf. Na pewno jej ta nie ma. Przecież to niemożliwe, żeby Asia wiedziała gdzie co leży... Prawda? Otworzyłem drzwiczki nie licząc na powodzenie. Już chciałem krzyknąć, że wcale jej nie ma ale.. Noż.. Była ta herbata. Właśnie tam. Na samym brzeżku. Świeciła tą swoją kolorową nalepką. Napis "HERBATA" niemal pluł mi w twarz. No jak ja...Grr.
- Masz ją? - już widziałem ten szyderczy uśmiech Aśki.
Wymamrotałem coś w odpowiedzi i zgniatając w dłoniach pudełko poszedłem nastawić wodę. Gdy czajnik stał już na ogniu, rzuciłem herbaty na blat i ruszyłem w poszukiwaniu kubków. Chociaż one chciały współpracować i stały grzecznie na suszarce koło zmywarek. Zgarnąłem dwa. Były prześliczne naprawdę. Bialutkie, z uszkiem. Na boku widniało logo szkoły a wewnątrz zielenił się napis "Zielona Mila". Przez chwilę kontemplowałem nad ich pięknem. Nie wiedząc kiedy moje myśli powędrowały do Asi. Ona też była takim kubkiem. Śliczna, ładnie się prezentowała. A i użyteczna..
Zaraz. Co? Dafuq, Remik?
Odgoniłem od siebie te zdziwaczałe porównania i zająłem się parzeniem herbaty. Po kuchni rozszedł się przyjemny zapach tostów. Uśmiechnąłem się leciutko sypiąc do kubków cukier.
- Ile słodzisz? - spytałem Asi.
- Dwie - odparła stukając talerzami - Chcesz ketchup do tego?
- Yhmn. Weź, weź - posypałem cukier i zalałem wrzącą wodą. Teraz tylko poczekać, aż się zaparzy.
Podszedłem do blatu przy którym stała Asia. Dziewczyna skończyła już robić jedzenie i teraz czekała opierając się o szafkę. Obok gotowych kanapek butelka z ketchupem.
- Otwarty? - skinąłem nań.
- Zaraz sprawdzę - szatynka sięgnęła po opakowanie. Nim się zorientowałem na moich spodniach (konkretniej w pewnym miejscu gdzie raczej ketchupu być nie powinno) wylądował czerwony kleks.
- Upsik - zachichotała Aśka - Czyżbyś czegoś dostał?
- Tobie pewnie się to częściej zdarzało, co? - wyszczerzyłem się - Takie nagłe czerwone plamy nie tam gdzie trzeba?
Poczułem tylko kopnięciem po czym zwaliłem się na ziemię zginając z bólu.
- Wybacz - usłyszałem słodki głosik - Ale uraziłeś mą kobiecą dumę.
Uniosłem do góry tylko kciuk.
<Asia? xDDD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz