Po kąpieli od razu położyłam się spać, okrywając się kołdrą po brodę.
Rano, gdy zadzwonił budzik, ledwo byłam w stanie podnieść głowę. Jęknęłam cicho, czując, jak ból w głowie pulsuje niemiłosiernie, a gardło boli przy każdym, nawet najcichszym dźwięku.
- Dzięki Remek - mruknęłam chrypliwie i wyłączyłam alarm. Podniosłam się obolała z łóżka i skierowałam się do łazienki. Przeraziło mnie moje własne odbicie. Byłam blada jak ściana. Oczy dzięki cudownym worom wyglądały jak podbite, a nawet włosy sprawiały wrażenie bardziej płowych niż zwykle. To jednak zasługa zamglonego wzroku. Przemyłam twarz wodą i naniosłam na nią puder, aby nie straszyć wszech i wobec rzucającą się w oczy bielą. Wyjątkowo nie przejmowałam się nawet fryzurom. Wyszłam do ludzi zarówno w byle jakim koku, jak i w byle jakich ciuchach. Rzecz jasna znów byłam pierwsza w klasie. Zajęłam pierwsze lepsze miejsce i oparłam się o oparcie krzesła. Przejechałam ręką po twarzy, czując, jak gorączka wywołuje spore spustoszenie w moim organizmie. Otworzyłam oczy dopiero, kiedy usłyszałam dzwonek. Cała klasa była pełna. Omiotłam pomieszczenie spojrzeniem w poszukiwaniu Remika.
- Dobrze się czujesz? - zapytał z ławki przede mną, marszcząc przy okazji brwi.
- Bywało lepiej - westchnęłam i przetarłam oczy. Wyciągnęłam rzeczy potrzebne do matematyki, przy okazji prawie upadając z krzesła. Wypuściłam ciężko powietrze i postarałam się skupić na lekcji. Zanim jednak doszłam do siebie, nauczycielka przywołała mnie do tablicy, abym rozwiązała jakieś zadanie. Zgarnęłam podręcznik z ławki i chwiejnie podeszłam do przodu klasy. Wzięłam kredę do ręki, podniosłam ją do góry, lecz nie zdążyłam nic napisać. Na widok cyferek w książce obraz zaczął się zamazywać, a ja zwyczajnie zemdlałam.
Gdy otworzyłam oczy byłam zmuszona natychmiast je zamknąć pod wpływem słońca przedostającego się poprzez okno. Mruknęłam coś pod nosem, wyrażając swoje niezadowolenie. Przewróciłam się na drugi bok w momencie, kiedy drzwi się otworzyły, a do pomieszczenia wszedł Remik.
- Długo zajęło ci dojście do siebie, wiesz? - zauważył, a ja uniosłam brwi pytająco. - Jest 17, sam musiałem odwalić całą robotę.
Miałam zamiar przeprosić, jednak akurat zebrało mi się na kaszel i nic z tego nie wyszło.
- Masz słabą odporność - zaśmiał się, wywołując uśmiech również na mojej twarzy.
- A ty ładne oczy.
Jezu, ewidentnie gadałam od rzeczy. Pomimo wszystko, zgodnie z prawdą.
<Remek? XDDD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz