- Nie, chyba jednak wrócę do akademii, nie chcę wam przeszkadzać - zaskoczenie ustąpiło miejsca sztucznemu uśmiechowi, co z kolei spotkało się z kompletną dezaprobatą ze strony chłopaka. Zapomniałam, że potrafi rozpoznać, kiedy wymuszam na sobie radość.
- Idziesz, bez gadania - powiedział, po czym idąc pod ramię z Oliwią siłą zaciągnął mnie do kawiarenki. Czułam się niezręcznie z samym faktem, że trzyma mnie za rękę, za nadgarstek tak dokładnie, a ludzie, patrzący na nas nieco dziwnie wcale nie dostarczali komfortu. Jak ja nienawidziłam miast, ten tłum, wszechogarniający tłok. Nawet nie spodziewałam się, że w kawiarni odczuję taką ulgę. W końcu mogłam odetchnąć, nie czując na sobie spojrzeń innych.
- To co, kawa, herbata, ciastko? - zapytał Remek, zacierając ręce.
- Latte - odparła Oliwia niemal natychmiast.
- A dla ciebie, Asiu?
Wzięłam do rąk niewielką kartę. Przeleciałam wzrokiem po stronach i zatrzymałam się na jednej pozycji.
- Herbata miętowa - powiedziałam, ledwo co unosząc kąciki ust. Powaga wróciła do mnie na dobre. Niepotrzebnie się narzucałam. Mogłam o prostu wrócić do akademii. Spotykali się tak rzadko, a ja zabierałam im tylko czas, który normalnie spędziliby razem. Nagle poczułam na własnej skórze, jak to jest być tym "piątym kołem u wozu". Ku mojej radości konwersacja między nimi trwała zacięcie. Nie interesowało mnie za bardzo o czym była, wszystko wokół wydawało mi się ciekawsze. Chwasty zwisające z sufitu, cudowna glazura i terakota, wspaniałe boazerie, a nawet fugi! Jakież to pomieszczenie było ciekawe, dobry Boże!
- Asia? - do rzeczywistości przywołał mnie dziewczęcy głos. Otrząsnęłam się szybko, patrząc na znajomych.
- Przepraszam, zamyśliłam się - jeny, nawet ten ton brzmiał tak, jakbym rzeczywiście wyrażała skruchę. Charyzma szatyna się udzielała.
- Myślenie to chyba jedno z twoich ulubionych zajęć - prychnął, a na jego twarzy znów pojawił się uśmiech.
- Zaraz po mazaniu twoich spodni keczupem i czytaniu o zimnej fuzji. - Blondynka spoglądała to na mnie, to na Remka, aż w końcu sama cicho się zaśmiała. Oboje spojrzeliśmy na nią w tym samym momencie.
- Nie wiem, co się tu działo, ale żałuję, że mnie przy tym nie było, bo brzmi świetnie - wykrztusiła na jednym wdechu, a ja pobieżnie odtworzyłam w głowie zdarzenia z poprzednich dni. Na samą myśl, kąciki ust mimowolnie się uniosły. Ukryłam twarz między palcami, opierając łokieć na stole.
- Rzeczywiście, szkoda - zaniosłam się falą śmiechu niemal równocześnie z Remikiem. Upiłam łyk herbaty, odstawiłam szklankę na stół, a gdy tylko podniosłam wzrok, napotkałam świdrujące oczy pozostałych.
- Nie odpowiedziałaś - blondynka zmrużyła przyjaźnie oczy, unosząc brwi.
- Chyba nie dosłyszałam pytania - powiedziałam, w sumie zgodnie z prawdą.
- Masz chłopaka? - zapytała, a ja nieco skrępowana pokręciłam głową, na siłę omijając spojrzeń obojga rodzeństwa.
- Bus! - zawołałam, wstając z miejsca. Wygrzebałam portfel z torebki, wstałam, niemal przewracając stolik, zasunęłam krzesło i nie czekając na pozostałych, ruszyłam w stronę wyjścia. - Za herbatę oddam ci w akademii, na razie - uśmiechnęłam się przez ramię, pomachałam im i rozejrzałam za przystankiem. Żółty daszek kilka kroków dalej zlewał się wspaniale z żółcią i pomarańczą liści na drzewach. Jesień to chyba najpiękniejsza pora roku. Odetchnęłam świeżym powietrzem, sprawdzając na ekranie telefonu godzinę. 13:42, czyli zostało mi całe 13 minut. Przysiadłam na ławce, w ciszy czekając na pojazd. Cudowna kolorystyka krajobrazu skutecznie odwracała moją uwagę od oczekiwania. Powietrze było wilgotne, zbierało się na deszcz, o ile nie na burzę. Ach, w końcu wezmę się za jakąś książkę, pomyślałam i automatycznie zaczęłam wymieniać w głowie tytuły. Kiedy w końcu wyjechał zza rogu, ku mojemu zdziwieniu dołączyli do mnie Remek i Oliwia.
- Po co się żegnałaś, skoro jedziemy z tobą? - zapytał chłopak z lekkim uśmiechem. W odpowiedzi wzruszyłam ramionami. Przez całą drogę obserwowałam świat przez szybę, a rodzeństwo kłóciło się radośnie o sprawy, na których temat nie miałam pojęcia. Na zmianę przygryzałam wargę i przeglądałam swoje paznokcie, bo podróż, nie ma co ukrywać ciągnęła się dla mnie wyjątkowo długo. Gdy tylko wysiedliśmy, przy bramie zastaliśmy panią Romę. Uniosła pogodnie brwi na nasz widok.
- Rok szkolny dopiero się rozpoczął, a ty już przyprowadzasz ze sobą jakieś dziewczyny?
Parsknęłam, słysząc tą, jakże trafną, uwagę. Nie ma co ukrywać, wyglądało to dokładnie tak, jak przedstawiła to dyrektorka. Spojrzałyśmy na siebie z Oliwią z równie rozbawionymi minami.
<Remek? XD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz