- Na pewno wszystko dobrze? - zapytał, wyrywając mnie z moich przemyśleń, które zaszły już zdecydowanie za daleko. Ach, jak ja nie cierpiałam mieć dużo czasu na myślenie! To tylko przysparzało kłopotów, człowiek ciągle brnął w zaparte uświadamiając sobie coraz to nowsze, nie raz gorsze rzeczy, choć normalnie nigdy by o nich nie wspomniał, gdyby nie nadmiar czasu.
- Aśka - usłyszałam ponownie, znów to samo. Pokiwałam głową.
- Już mówiłam, wszystko w porządku, nie musisz tu ze mną siedzieć - powiedziałam, patrząc, jak opada na ławkę tuż obok mnie. Odsunęłam się w drugą stronę, aby nikt nie naruszał niczyjej przestrzeni. Rany, jak nowo poznani ludzie mnie peszyli. Wydawali się straszni, zresztą jak każdy człowiek, którego nie znałam. Wszyscy mieli to do siebie, że się na mnie patrzyli i onieśmielali. Szczególnie mężczyźni, kobiety mogłam zignorować, ale kiedy ktoś lustrował mnie góra dół z miną, jakby miał zamiar na mnie skoczyć niczym jakiś tygrys... Nie, tego znieść nie mogłam. Westchnęłam ciężko i wstałam z miejsca, kierując się do boksu Kalandora.
- Gdzie idziesz? - zapytał, wodząc za mną wzrokiem.
- Do konia - mruknęłam nie zbyt entuzjastycznie. Szybko znalazłam się pod boksem i zanim zdążyłam wejść do środka, zirytował mnie fakt, że chłopak stoi za mną. - Po co mnie śledzisz? - zapytałam, odwracając się w jego stronę i automatycznie cofając się dwa kroki, aby zwiększyć dzielącą nas odległość.
<Alek? Przepraszam, ze tyle czekałeś.>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz