wtorek, 9 września 2014

Od Remika C.D Asi

Zatrzepotałem rzęsami i wygiąłem usta w bezradnym uśmiechu.
- Och pani Romo - rzekłem ze smutkiem i skruchą - Cóż mogę poradzić? Same idą, a przecież nie odgonię bo aż szkoda - rozłożyłem ręce, kiwając z pożałowaniem głową - No niech pani tylko na nie spojrzy. Nie wyobrażam sobie, że ktoś mógł je tak wyrzucić - sapnąłem z oburzeniem spoglądając z wesołością na dyrektorkę - Niech mi pani uwierzy, że gdybym mógł to bym je gdzieś zostawił, ale widzi pani chyba już mnie polubiły...- ostentacyjnie zniżyłem głos pochylając się leciutko do pani Romy.
Blondynka wstrzymała śmiech i z powagą skinęła brodą.
- No chyba nie przebiję tych argumentów, Remku - odparła pobłażliwie - Ale szatynka ma już u nas lokum. Zastanawiam mnie tylko twoja druga koleżanka.
Podrapałem się po policzku spoglądając z zakłopotaniem na moją siostrę. Dziewczyna uśmiechała się, ale w tym uśmiechu czaiła się zapowiedź zemsty.
- Ach ona - mruknąłem w końcu - Nazywa się Oliwia. Kwalifikuje się do rodziny, podtyp siostra bliźniaczka - wyłożyłem rzeczowo - Posiedzi tu weekend a potem wraca do siebie. Myśli pani, że może zostać? - w moim głosie przebrzmiewała nadzieja.
- Myślę, że tak. Pokój nr 29 powinien był w porządku - zwróciła się do Oliwii - Remek pokaże ci gdzie to jest i da kluczyk z mojego gabinetu, dobrze?
- Jasne. Dziękuję - bliźniaczka uśmiechnęła się czarująco do pani Romy i, z siłą, złapała mnie pod ramię.
- Chodź, braciszku - zaćwierkotała - Muszę troszkę odsapnąć. Asiu pozwolisz, że ukradnę ci mojego brata?
- Oczywiście - szatynka dawno wyczuła intrygę i teraz czerpała z tego równą przyjemność co Oliwia. Miejcie litość bogowie...

***

Nawet nie chcę opisywać przez co musiałem przejść. Gdy wreszcie wydostałem się na wolność zabarykadowałem się w swoim pokoju i nie wychodziłem do następnego dnia rano. Wtedy to z mego słodkiego snu zbudziło mnie łopotanie do drzwi. Opatulony, zielonym kocykiem wyjrzałem na korytarz by ujrzeć karteczkę z wykaligrafowanym "Asia myje Kalandora. Pomógł byś jej co?". Nawet nie miałem sił na westchnięcie.
Przynajmniej pogoda dopisała. Była dopiero 7 rano a słoneczko już świeciło pełną mocą. Nikt by już nie pomyślał, że ledwie wczoraj siąpał deszcz i wiatr. Ubrany w ukochane bojówki i podkoszulek pobiegłem pod stajnię szukając wzrokiem szatynki i gniadosza. Trudno było ich nie zauważyć. Arab poparskiwał co jakiś, wyjątkowo głośno. Asia tymczasem ze słuchawkami na uszach dokładnie szorowała jego sierść, by zyskała połysk. Zbliżyłem się do nich ukradkiem. Szczerze mówiąc chciałem przestraszyć dziewczynę, ale.. chyba mi nie wyszło...
Kiedy podszedłem wystarczająco blisko schwyciłem ją ramię i leciutko zacisnąłem palce. Jakby ktoś chciał ją odwrócić. Asia jednak zrobiła coś całkowicie nie oczekiwanego. Ściskając w dłoniach ociekającą wodą gąbkę rzuciła nią prosto we mnie. Moja nieszczęsna podkoszulka cała się zmoczyła i ociekała końskim szamponem. Sapnąłem zaskoczony, gdy zimno uderzyło mnie w nagrzaną skórę. Jakże trudno było powstrzymać napływające przekleństwa! Popatrzyłem na równie zdziwioną dziewczynę, marszcząc nieco brwi.

<Asiu? xD>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Od Remka C.D Asi

- Że dzisiaj? A nie jesteś jeszcze kontuzjowana? - spytałem nieprzytomnie, nawet nie unosząc głowy z poduszki. Cappy popatrzył na mnie oskar...