niedziela, 7 września 2014

Od Joanny CD. Remka

Zmarszczyłam brwi, patrząc na niego z ukosa. Zamyśliłam się na chwilę. Z jednej strony z Polą zgubiłyśmy się w dzień, a i tak ciężko było znaleźć drogę. W sumie, niby wiedziałam, że w końcu byśmy ją znalazły, ale dobrze, że Remek nam pomógł. Najwyraźniej znał tereny całkiem nieźle, więc czemu nie?
- Dobra, niech ci będzie.
Chłopak wyszczerzył zęby i razem skierowaliśmy się do siodlarni. Następnego dnia lekcje zaczynały się o dziesiątej, więc mogliśmy pozwolić sobie na krótki teren. Wzięliśmy sprzęt i wróciliśmy do koni. Naprędce przeczyściłam Kalandora i założyłam rząd. Wyprowadziliśmy konie na zewnątrz i wskoczyliśmy na siodła. Porównując Artysta przy Kalim wychodził... Źle. Bardzo, bardzo źle. Bynajmniej w moich oczach, bo od kilku lat byłam jeźdźcem jednego konia.
- Gdzie jedziemy? - Zostałam wyrwana z przemyśleń za sprawą głosu Remika.
- Nie wiem, jest tu może jakieś jezioro, albo coś w tym rodzaju? - zapytałam, zastanawiając się nad trasą, której, spójrzmy prawdzie w oczy, nie znałam.
- Coś się znajdzie jakiś kilometr stąd - powiedział, a ja prychnęłam cicho.
- Liczyłam na dłuższą przejażdżkę, ale mam ochotę zobaczyć, jak taki staw wygląda w nocy - uśmiechnęłam się pod nosem, a w głowie pojawiły się kolejne myśli. Właściwie, czemu to ja z nim gdzieś jechałam, a nie... Przykładowo Pola? Przecież ją znał dłużej i chyba lepiej ode mnie. W końcu przez cały czas się starałam, żeby za dużo się o mnie nie dowiedział. Pytanie tylko, czy mi się udało? W sumie, polubiłam go, nawet bardzo, ale nie wiedzieć czemu, poniekąd mnie onieśmielał. Zapewne dlatego, że zwykle nie spędzam zbyt dużo czasu z płcią przeciwną. Starałam się je wręcz ograniczać do minimum. Więc dlaczego tym razem tak nie było? W sumie mogłam zamknąć się w pokoju i właśnie czytać jakąś książkę, a znalazłam się na jednej z leśnych ścieżek, oświetlonej latarniami odległymi od siebie o około trzy-cztery metry. Kurde, rzeczywiście miał w sobie dużo charyzmy.
Po chwili zagalopowaliśmy, a właściwie Remik zagalopował, a ja musiałam go gonić. Na szczęście Kalandor nie miał ostatnimi czasy dużo ruchu, więc był wyjątkowo, jak na siebie, energiczny. Co prawda nie chciałam się ścigać, ale zarówno mój koń, jak i Remik mieli inne plany, przez co nad jezioro dojechaliśmy w kilka chwil. Z uśmiechamy na twarzach zeskoczyliśmy na ziemię i prowadząc wierzchowce, podeszliśmy do wody.
- Jeżeli mnie tu wrzucisz, to znów będziesz zwijał się na ziemi - powiedziałam, widząc, że obchodzi Lune dookoła, stając obok mnie.

<Remek? :3>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Od Remka C.D Asi

- Że dzisiaj? A nie jesteś jeszcze kontuzjowana? - spytałem nieprzytomnie, nawet nie unosząc głowy z poduszki. Cappy popatrzył na mnie oskar...