- Ei Asia - zawołałem za nią - Czemu uciekasz? Przecież zaczekanie na mnie nie jest chyba karą z dziewiątego kręgu piekieł - przyśpieszyłem krok, by zrównać się z dziewczyną.
- Co jest? - spytałem łagodnie.
Włosy przysłoniły jej całą twarz. Ledwo powstrzymałem odruch odgarnięcia ich na bok. Opuściłem luźno ręce po bokach co by mnie nie kusiło.
- Nic - odparła zduszonym głosem - Naprawdę. Idź się przebrać. Ja poczekam w stajni. Dobrze?
Pokiwałem lekko głową zaskoczony tą nagłą zmianą w niej. Chwile się ociągając ruszyłem do swojego pokoju. Czy coś zrobiłem? Nie, przecież było na luzie. Hm. Ech chyba nigdy nie zrozumiem dziewcząt.
Niemal biegiem pokonałem całą odległość dzielącą mnie od pokoju nr 19, czyli mojego. Naprędce zrzuciłem uwalone spodnie na rzecz pierwszych lepszych bojówek. Przy okazji sprawdziłem która to godzina już. 22;16. Nie jest chyba za późno na mały wypad, prawda? W końcu nikt nie stróżuje...
Zagarnąłem także swoją bluzę i pogłaskałem śpiącego Cappy'ego. Szczeniak zamachał lekko ogonem, ale szybko wrócił do przerwanego snu. Mój mały słodziaczek. Trzeba będzie go Asi przedstawić. Ale to może kiedy indziej.
Wyszedłem z pokoju i popędziłem do stajni. Akademia była pogrążona w ciszy i ciemności. Noc rozpraszały jedynie małe, stłumione lampy rzucając długie cienie. Cały dziedziniec tonął w półmroku dając mroczne i doniosłe wrażenie. Klimatycznie nie powiem. Jak w jakimś horrorze, pomyślałem idąc w kierunku stajni. Brakuje tylko psychopaty z nożem lub krwiożerczego potwora. Zaśmiałem się w duchu z tych wyobrażeń przeszedł mnie jednak dreszcz. Przyśpieszyłem kroku i prawie truchtem wpadłem do szerokiego stajennego korytarza. Było tu jasno - Asia włączyła światło.
Otrząsnąłem się i rozejrzałem za dziewczyną. Stała przy boksie swojego konia gładząc go po pysku. Z daleka już widziałem jaśniejącą głowę Sagi. Klacz strzygła uszami i rzucała mi niecierpliwe spojrzenia. Uśmiechnąłem się tylko do Asi i pobiegłem do srokatej.
Lune zarżała wesoło i wtuliła pysk w moje ramie. Przytuliłem ją i wyszeptałem kilka słów. Jej typowo stajenny, ale jakże dobrze znany zapach uspokajał mnie i uwalniał od natrętnych myśli.
- Troszkę cię zaniedbałem, co malutka? - mruknąłem wtulony w jej jedwabistą grzywę - Może wybierzemy się na nocną przejażdżkę?
Saga zareagowała cichutkim parsknięciem wyrażającym całkowitą akceptacje. W sumie to czemu nie? Akademia jest otoczona wysokim płotem a przez bramę nikt się nie przedostanie. O tej porze jest już tu całkiem pusto i żaden z nauczycieli by nas nie przyłapał. A krótka wycieczka raczej mnie nie zabije, prawda?
Odkleiłem się od klaczy i pogładziłem jej chrapy.
- Daj mi chwilę, maleńka - szepnąłem i ruszyłem do Asi.
Szatynka stała wtulona w gniadosza. Wałach strzygnął na mnie uchem, nie odwrócił jednak głowy.
- Asiu - zacząłem miękko - Co ty na to, żeby wybrać się na krótką przejażdżkę?
- Ktoś może nas przyłapać - zauważyła spoglądając na mnie kątem oka.
- Ano widzisz nie może - uśmiechnąłem się leciutko - Wszyscy o tej porze są już u siebie. Nikt nie pilnuje terenów Akademii. Bez przeszkód może wziąć konie i troszkę pojeździć. Nic się nie stanie. Naprawdę - postarałem się by mój głos zabrzmiał przekonująco - Obiecuję ci to. Słowo rycerza - ułożyłem ręce jak do ślubowania przysięgi - Ładnie proszę.
<Asiu? c;>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz