poniedziałek, 8 września 2014

Od Joanny CD. Remka

Oderwałam wzrok od laptopa, uświadamiając sobie, co robię. Przecież ja nie notuję. Nigdy, niczego. Nawet moje zeszyty przedmiotowe w większości były zapisane do maksymalnie dziesiątej kartki.
- Wiesz co? Może lepiej odprowadź mnie do pielęgniarki - wyłączyłam komputer, odłożyłam go na bok i wstałam z miejsca.
- Co tak nagle? - zapytał, cały czas głaszcząc śpiącego szczeniaka.
- Chyba rzeczywiście nie jest ze mną za dobrze - zaśmiałam się słabo, a w odpowiedzi otrzymałam przewrócenie oczami i kręcenie głową z dezaprobatą. Chłopak odstawił Cappy'ego do pokoju, kiedy ja postanowiłam nareszcie porządnie założyć buty. Zamknęłam drzwi na klucz i ruszyliśmy korytarzami. Pielęgniarkę zauważyłam zanim weszłam do pomieszczenia. Rozglądała się za czymś nerwowo, po czym zawiesiła wzrok na mnie.
- Gdzie byłaś? Szukam cię już dobre kilka minut - usłyszałam na dzień dobry. - Powinnaś jak najwięcej leżeć, a nie szlajać się po szkole.
- Poszłam do toalety. - Bardziej oklepanej i nieprzemyślanej wymówki znaleźć się nie dało.
- Z kolegą? - zdziwiła się, przenosząc spojrzenie ze mnie na Remka i lustrując go od góry do dołu. Wzruszyłam ramionami bez większego entuzjazmu.
- A czemu nie? - mruknęłam, wchodząc na salę. - Do poniedziałku - rzuciłam przez ramię i machnęłam ręką, poniekąd ciesząc się ze zwolnienia. Na pewno będzie mi brakować Remka... to znaczy towarzystwa, poprawiłam samą siebie w myślach, kładąc się na łóżku.
~~~
Weekend. Najwyraźniej nie było ze mną tak źle, jak myślałam, wypuściła mnie dwa dni wcześniej, to chyba dobrze. Odkąd opuściłam gabinet po kontroli, cały czas rozglądałam się za Remikiem. Byłam tak wymęczona nie tyle chorobą, co samotnością, że tylko czekałam na okazję, aby z kimś pogadać. Obeszłam wszystkie możliwe lokacje, jego pokój, sale, stołówkę, bibliotekę, po czym nie mając ochoty na więcej poszukiwań odwiedziłam panią Romę, prosząc, a wręcz błagając o pozwolenie na wyjazd do Mili. Na szczęście zgodziła się bez większych problemów, więc już po chwili siedziałam w busie do miasta. Co prawda mogłam jechać konno, ale jednak wolałam pokazać się na mieście bez zbędnych zapachów ze stajni. Wysiadłam na ostatnim przystanku, rozglądając się wokół. Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, to park. Z westchnieniem skierowałam się w jego stronę, zapinając przy okazji wiatrówkę pod szyję. Pomimo ponurego humoru jak i średniej pogody, na mojej twarzy pojawił się uśmiech, kiedy zauważyłam przed sobą znajomą fryzurę. Podbiegłam do chłopaka i stanęłam obok.
- Dzień dobry - przywitałam się entuzjastycznie, wywołując zdziwienie na jego twarzy.

<Remik? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Od Remka C.D Asi

- Że dzisiaj? A nie jesteś jeszcze kontuzjowana? - spytałem nieprzytomnie, nawet nie unosząc głowy z poduszki. Cappy popatrzył na mnie oskar...