wtorek, 7 października 2014

Od Ani CD. Asi

- W takim razie zaczekasz na mnie chwilę? Załatwię sobie wypis i pojadę z tobą - powiedziała brunetka (chyba farbowana, bo miała odrosty) i znikła za zielonkawą ścianą. Wydawała się całkiem spoko jak na pierwszy rzut oka. Nie wiem, czy powinna chodzić z taką nogą po wyprawki, ale co tam. Jak dziewczyna chce, to niech idzie! W sumie też nie wiem, czy bym dała radę usiedzieć dłużej niż 24 godziny.
Do lady podeszła jakaś starsza babka, z nienaturalnie upiętym kokiem i w znoszonym szpitalnym stroju.
- O co chodzi? - zapytała grubiańsko, niby zwracając na mnie uwagę.
- Chciałabym oddać kartę zdrowia- powiedziałam krótko.
- Dawaj - podałam jak kazała. - Dobrze. Nazwisko?
- Olszewska.
- Imię?
- Anna.
- Do Zielonej Mili, tak?
- Tak.
- Dobra.
Wzięła ode mnie kartę zdrowia, po czym otworzyła jakąś szafkę za ladą. Wyciągnęła jakąś dużą szarą kopertę napisała na niej moje dane i włożyła do niej książeczkę. Wrzuciła wszystko do szafki, zamknęła ją z impetem, rzuciła do mnie: "to wszystko" i wyszła.
Usłyszałam stukot podłogi za sobą. Wraca ta dziewczyna. Wysoka nieznajoma wyłoniła się zza tej samej ściany. Kuśtykając wolno szła w moją stronę. Jej nierozgarnięte brązowe włosy zakrywały nieco pogniecioną koszulę w kratę.
- Chodź! Spadamy - krzyknęła w moją stronę. Próbując poruszać się jak najszybciej brała duże zamachy kulami i robiła wielki przeskok na jednej nodze. Wyglądało to trochę zabawnie.
- Pomóc ci? - powiedziałam, z trudem opanowując śmiech.
- Nie, spoko. Dam radę - powiedziała, uśmiechając się do mnie. Odwzajemniłam uśmiech. Kiedy zbliżyła się do mnie zaczęłam iść obok niej. Pędziła dość szybko, jak n kogoś z urazem nogi.
- Co tak lecisz? - zapytałam w jej stronę.
- Poszłam po wypis, ale była cholerna kolejka i nie chciało mi się czekać. Więc teraz szybko wyjdę, tak, że mnie nikt nie zauważy i będzie po sprawie.
Pojawił się jeden, tyci problem. Doszłyśmy do schodów.
- Co to za pomysł, żeby kogoś z chorą nogą dawać na piętro?! - oburzyła się zielonooka.
- Genialny - odparłam sarkastycznie. Dziewczyna zaczęła schodzić w dół, ale coś jej to nie za bardzo szło.
- Czekaj - burknęłam do niej i wzięłam ją za łokieć. Tak, stopień po stopniu, schodziłyśmy w dół. Uznałam, że czas najwyższy się przedstawić.
- Tak w ogóle, to jestem Ania Olszewska.
- Asia Mleic. Miło poznać - dodała. Wydawała mi się trochę nieobecna, tak jakby myślała o czymś zupełnie innym.
Półpiętro i kolejnych kilka stopni.
- Nowa w Akademii - oprzytomniała nagle i zrobiła kolejny krok.
- Owszem.
- I co? Podoba się? - zapytała retorycznie, bo chyba sama znała odpowiedź.
- Nawet bardzo.
- Hah! Tak myślałam! Wiesz, jak chcesz to możemy się wybrać na przejażdżkę potem... Znaczy, jak mi już noga wróci do normalnego stanu- odparła po chwili namysłu, po czym dodała:
- Chociaż... W sumie... Jakbyś się uparła to może i jutro...
- No, no! Ty już lepiej siedź w łóżku! Jeszcze dostaniesz jakiegoś poważniejszego urazu od tego i w ogóle nie będziesz mogła jeździć.
- A ty co? Lekarz medycyny - powiedziała żartobliwie, wywalając do mnie język.
- Nie - zaśmiałam się. - Ale trochę znam się na urazach.
Doszłyśmy do końca schodów i obie westchnęłyśmy z ulgą.
- Zaraz cię przedstawię innym. Poli, Dawidowi i... Remkowi - ostatnie imię wypowiedziała jakimś dziwnym tonem. Domyśliłam się, o co chodzi.
- Spoko. Dzięki wielkie, że starasz się mnie "zintegrować" z resztą, pani wychowawczyni - odparłam ze śmiechem.
- Odezwał się lekarz medycyny - Asia również się zaśmiała i odgarnęła włosy do tyłu. Zbliżyłyśmy się do wejścia. Otwarłam jej drzwi, żeby mogła spokojnie przejść.
Zaraz po wyjściu dopadło nas jesienne słońce i lekki powiew wiatru. Było mi trochę zimno, bo w końcu miałam na sobie tylko bluzkę i nawet pół grama swetra. Asia też nie była najlepiej ubrana.
- Tędy - wskazała kulą na prawo, opierając się na zdrowej nodze. - Tak w ogóle, to jakiego masz konia? Jaka rasa?
- Arab. Makabreska się nazywa.
- Ja angloaraba. Nazywa się Ka...
Nie dokończyła zdania, bo z naprzeciwka zmierzał ku nam wysoki, ciemnowłosy chłopak.

<Asia? Remek? xd>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Od Remka C.D Asi

- Że dzisiaj? A nie jesteś jeszcze kontuzjowana? - spytałem nieprzytomnie, nawet nie unosząc głowy z poduszki. Cappy popatrzył na mnie oskar...