Zaśmiałam się pod nosem, słysząc jego nieporadność. Chyba jeszcze nie słyszałam, żeby aż tak się denerwował. Najwyraźniej żadne z nas nie miało pojęcia co się stało poprzedniego dnia i w sumie, dzieje się nadal. Pomimo wszystko, nie czułam się szczególnie zakłopotana, wręcz przeciwnie,
- Słonko? Nie chcę cię zawieść, ale wolę Asia - powiedziałam, wstając z łóżka. Przetarłam oczy i westchnęłam cicho.
- Słonko? Nie chcę cię zawieść, ale wolę Asia - powiedziałam, wstając z łóżka. Przetarłam oczy i westchnęłam cicho.
- Wybacz, nie znam się na tym - prychnął, automatycznie wywołując u mnie uśmiech. Miło było go chociażby słyszeć, nawet, jeśli nie mogłam go zobaczyć. Szkoda, już zdążyłam zatęsknić za widokiem tych dołeczków. Naprawdę były cudowne, dodawały uroku. Stłumiłam w sobie syknięcie, kiedy spróbowałam wstać.
- Też specjalnego doświadczenia nie posiadam - mruknęłam, wlepiając wzrok w nogi. No tak, rzepka. Czy zostawili mi tu jakieś kule? Byłabym bardzo wdzięczna, inaczej moje możliwości zostałyby ograniczone do minimum.
- Kiedy wychodzisz? - usłyszałam z telefonu i zmarszczyłam brwi. Czy to nieoczywiste?
- Dzisiaj - odparłam bez wahania, poszukując wzrokiem czegoś do podparcia, chociaż laska, kijek, cokolwiek. Zaraz, skąd w szpitalu mógłby się wziąć kijek?
- Czekaj, jak to dzisiaj? Przecież po takim urazie nie ma nawet co liczyć, że wypuszczą cię tak szybko - obruszył się chłopak, najwyraźniej martwiąc się coraz bardziej. Kochane, ale kompletnie zbyteczne.
- Nawet, jeśli sami nie dadzą mi wypisu, wyjdę na żądanie. Przepraszam, ale muszę kończyć, zadzwonię później - powiedziałam naprędce, odkładając telefon. Zatrzymałam jednak rękę w połowie drogi do stolika i przyłożyłam z powrotem do twarzy. - Kocham cię - dodałam na koniec i dopiero wtedy zakończyłam połączenie. To musi być naprawdę dziwne uczucie, usłyszeć coś takiego z mojej strony. W każdym razie, rozproszyłam się, znowu. Czemu chłopak wywraca wszystko do góry nogami i dodatkowo rozprasza uwagę? Więcej problemów, niż myślałam.
Omiotłam pomieszczenie wzrokiem, dlaczego nikt nie pomyślał o kulach? Jak miło, że nie musiałam długo czekać na pielęgniarkę. Najwyraźniej osoby zarządzające oddziałem przewidziały przydzielenie mi czegoś, dzięki czemu mogłam chodzić. Dziękuję niezmiernie. Zabrałam kilka rzeczy z torby przywiezionej tu nie wiem kiedy, jak i przez kogo, po czym udałam się do łazienki. Odświeżona, czysta i przebrana wróciłam do pokoju i usiadłam z powrotem na łóżku. Zastanawiałam się, czy dzwonić do Remka, z jednej strony potrzebowałam eskorty, ale z drugiej wolałam nie zawiadamiać go o byle czym. Trochę godności we mnie zostało. Pozbierałam swoje szpargały, wsadziłam telefon do kieszeni i wyszłam na korytarz. Lewo, prawo, windą w dół i jest recepcja. Przekrzywiłam głowę, przypatrując się znajomej blondynce. Przekazała kobiecie za ladą jakąś kartkę i już miała skierować się do wyjścia, kiedy jej wzrok natrafił na mnie. Uśmiechnęła się, podchodząc bliżej.
- Co tu robisz? - zapytałam na powitanie. Dziewczyna zmrużyła lekko oczy zdziwiona, jednak nadal promieniała.
- Przyszłam przekazać kartę zdrowia. Z kolei ty jak widzę nie obeszłaś się bez kontuzji - stwierdziła, przenosząc spojrzenie na moją nogę. Pokiwałam lekko głową.
- Tydzień usztywniona, a poruszać się muszę, jak widać o kulach, ale jakoś dam radę. Wracasz do akademii? - W odpowiedzi otrzymałam krótkie przytaknięcie. - W takim razie zaczekasz na mnie chwilę? Załatwię sobie wypis i pojadę z tobą - powiedziałam i ugryzłam się w język, aby nie zakończyć stwierdzeniem "przynajmniej Remik będzie spokojniejszy".
<Aniu? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz