- Remek - wyciągnąłem do niej rękę, przyglądając się jej z
sympatią.
- Ania - odparła, unosząc delikatnie kąciki ust - Miło mi
cię poznać.
- Wzajemnością. Jak się czujesz Asiu... - zmarszczyłem nagle
brwi, uprzytamniając sobie jedna rzecz.
- Czemu nie jesteś w szpitali? - rzuciłem oskarżająco zakładają
ręce - Powinnaś jeszcze leżeć, nie możesz się nadwyrężać! Dziewczyno dbaj o
siebie! Chcesz nie jeździć konno przez kolejne tygodnie? Asiu no ja...
- Spokojnie Remuś - przerwała mi spoglądając na mnie
pobłażliwie - Nic mi nie będzie naprawdę. Jest ok. Nie zrobię sobie krzywdy a
już na pewno nie pod twoją opieką - uśmiechnęła się.
Boczyłem się jeszcze chwile, ale ostatecznie uległem jej
urokowi. Westchnąłem ciężko i pokręciłem lekko głową.
- Zabijesz się kiedyś - stwierdziłem z żalem - No, ale może
jeszcze nie dziś. Jak się czujesz?
- Całkiem nieźle - puściła do mnie oczko - A teraz nawet
lepiej. Ale nie mogę jeździć konno niestety przez jakiś kolejny tydzień.
Straszna szkoda, bo Kalandor będzie musiał się ostać. Niby mogę go lonżować,
ale to w końcu nie to samo co jazda w siodle..
- Oj nie. No, ale nie czas na smutki, prawda? Wróciłaś do
Akademii jak dla mnie to wystarczający powód by wybrać się do kawiarni, co? Na cappuccino
albo kakao co kto woli - zaproponowałem wesoło - Wybierzemy się razem?
- Idziesz z nami Aniu? - zwróciła się Asia do milczącej
blondynki - Chodź będzie fajnie. I tak dzisiaj nic się nie dzieje, więc co masz
do stracenia?
Ania popatrzyła na nas chwilę po czym uśmiechnęła się delikatnie,
kiwając głową.
- Z chęcią - odparła miękko - Zawsze okazja, żeby poznać
miasteczko.
W duchu miałem nadzieję, że odmówi i spędzę ten dzień sam na
sam z Asią, ale niech będzie. Czemu nie? Może okazać się całkiem sympatyczną
koleżanką. Warto zawierać znajomości, a że dziewczyna jest nowa... No zobaczymy
jak to się rozwinie.
Drogę do miasta spędziliśmy rozmawiając o różnych
błahostkach. Ot typowe luźne pogawędki. Rzadko kiedy w sumie potem pamiętam o
czym tak właściwie gadaliśmy. Ale czy to ważne? Grunt, że wyjątkowo szybko
zeszła i już po chwili siadaliśmy do stolika w Vanilla Cafe. Razem z Asią
siedliśmy na małej sofce w kącie, Ania naprzeciw nam. Z zadowoleniem objąłem
lekko moją towarzyszkę i cmoknąłem ją w czółko.
- No już, już - zaśmiała się spoglądając na mnie zadziornie
- Nie w miejscu publicznym..
- Kogo to obchodzi? - uśmiechnąłem się lekceważąco - Nasze
życie, nasz problem nie ich. Zresztą i tak mało tu ludzi... Większość pewnie
jeszcze jest w pracy albo siedzą gdzie indziej. Nie ma się czym przejmować,
spokojnie. Dzióbek w czoło chyba jeszcze nikogo nie uraził na moralności.
- No nie wiem - wtrąciła Ania uśmiechając się szeroko.
Popatrzyłem na nią przepraszająco.
- Wybacz, Aniu - wyszczerzyłem zęby - Ale nawet sobie nie
wyobrażasz jak można się stęsknić za kimś w ciągu niecałej doby. W zamian za ja
dziś płacę. Akurat miałem wypłatę to możecie poszaleć - puściłem oczko sięgając
po kartę - Na co macie ochotę?
(Asiu? Aniu?)
Ja mogę napisac CD.
OdpowiedzUsuń~Ania z telefonu (z secią 3G), bo wredny pan internet postanowił paść >.>