czwartek, 9 października 2014

Od Ani - Srebrzanka cz. 1

Szliśmy razem z Dawidem wzdłuż płotu odgradzającego Akademie od lasu. Dzień był ciepły i lekko pochmurny. Wiatru nie było, ale chłodne powietrze w zupełności wystarczało, żeby ochłodzić organizm. Czyli ogólnie- przyjemny październikowy dzień. Wracaliśmy po porannej lekcji ujeżdżania. Śmialiśmy się w najlepsze, bo jedna laska z II klasy, która zawsze się chwaliła, że najlepiej panuje nad koniem, nieźle dziś gruchnęła o ziemię. Jak się konia ciągnie za wodzę to prędzej, czy później się wnerwi. I dziś tak było. Hermes stanął dęba i zrzucił "najlepszego jeźdźca ujeżdżeniowego".
- Głupia jędza -  skomentowałam całą tą sytuację. - Dobrze jej tak. Zawsze wchodziła mi w drogę na czworokącie.
- Mi też. Jakby się tak nie popisywała, to może by ją Hermes słuchał - wtórował Dawid.
- Tak w ogóle, to ładnie ci dzisiaj szło na Artemie. Świetnie idzie wam piaff.
- Ty też sobie nieŹLE radzisz - zaśmiał się, akcentując "źle".
- No dzięki - powiedział do niego i wystawiłam język.
Szliśmy dalej, rozmawiając o przyziemnych sprawach. Stwierdziłam, że trzeba by zrobić niespodziankę na urodziny Asi (ma 1 listopada, siedemnastka). Dawid przyznał, że to dobry pomysł. Zaczęliśmy rozmawiać o urodzinach. Powiedziałam mu, że swoje obchodziłam niedługo przed przyjazdem do Akademii (16 lat), a on wyznał, że kończy 19 w maju.
- Czuje się przy tobie staro - zaśmiał się.
- A ja czuję się przy tobie jak dziecko. I kto ma gorzej?
Gadaliśmy jeszcze chwilę.
Nagle coś przykuło moją uwagę. Coś białego poruszało się po lesie. Coś co wyglądało jak...
- Koń? - zapytałam zdziwiona. Podciągnęłam wyżej kucyka i podeszłam do drewnianego ogrodzenia.
- Gdzie? - burknął Dawid, dalej stojąc w miejscu w wyluzowanej pozie.
- Tak - wskazałam ręką w stronę wielkiego buku. Nagle zza pnia wyłonił się bielutki wierzchowiec. Jego sierść oświetlały promienie światła, którym udało się przejść przez gąszcz żółtych liści. Przez ten efekt światło-cienia wyglądał jakby był srebrny. Na pysku miał ciemniejszą łatę. Ciało mocno wyrzeźbione, ale mocno poharatane.
- Cudny jest - patrzyłam na niego jak na zjawisko.
- Dzięki - zaśmiał się Dawid, za moimi plecami.
- Nie ty idioto, tylko koń - powiedziałam, dalej nie spuszczając oczu ze stworzenia.
Ów stworzenie natomiast nie spuszczało wzroku ze mnie. Ale bynajmniej nie było przyjaźnie nastawione. Koń miał położone uszy i pozę gotową do ucieczki.
- Czyj on jest? - zapytałam w stronę chłopaka.
Dawid w końcu podszedł do barierki.
- ONA? - poprawił mnie. - Nie jest akademicka. Jest chyba niczyja.
Zdziwiłam się. Taka piękna klacz, a nikt jej nie chce?
- To czemu nikt jej nie złapie i nie przytaszczy do Akademii? - pytałam dalej.
- Bo się nie da.
- Nie da?
- No nie da. Jest zbyt dzika i wroga. Niejeden z naszej Akademii chciał ją oswoić, ale kończyło się to połamanymi kośćmi. Nazywamy ją Srebrzanka.
Srebrzanka... Imię pasuje.
Niejeden tak? Ale ja, nie jestem "niejednym".
Dawid spojrzał na mnie i odgadł moje myśli i powiedział:
- Ty chyba nie myślisz o tym, co ja myślę, że myślisz?
Nie odpowiedziałam.
- Dobra, panno Anno. Idziemy.
Chwycił mnie za ramie i zaciągnął w stronę akademii.
CDN.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Od Remka C.D Asi

- Że dzisiaj? A nie jesteś jeszcze kontuzjowana? - spytałem nieprzytomnie, nawet nie unosząc głowy z poduszki. Cappy popatrzył na mnie oskar...