niedziela, 5 października 2014

Od Asi CD. Remka

Uniosłam brew, patrząc na niego spode łba. Kolejny stroi sobie żarty, świetnie. Pokiwałam niepewnie głową, taksując go wzrokiem.
- Ty też nie najgorzej - odparłam, nie mając w sumie pojęcia, co robić. Komplementy to zdecydowanie nie moja bajka. Nieważne, czy dotyczą mnie, czy kogoś innego. Chociaż, muszę przyznać, wyglądał świetnie. Jak zawsze zresztą, w końcu, to Remek. Ja pieprzę, nie wierzę. No ale co ja poradzę, jestem dziewczyną o takiej a nie innej orientacji seksualnej, to chyba typowe, że coś w nim podobać mi się musi. No bo, halo, dobrze zbudowany, przystojny i... koniec. Sama nie jestem pewna, o co mi chodzi. To tylko przyjaciel, chodzę z nim do klasy, pracuję i czasem trenuję, tyle.
- Asia? - wodze wypadły mi z rąk, kiedy dotarł do mnie jego głos. Ładny głos, tak na dobrą sprawę.
- Tak? - zapytałam kompletnie wyrwana z kontekstu. Co się dzieje? Pomocy, proszę, nie wytrzymam w tej szkole.
- Pytałem, czy tym razem dasz mi wsiąść pierwszemu - uśmiechnął się lekko. Nie patrz na te głupie dołki, Aśka, odwróć wzrok. Cholera, czemu on musi być taki... No taki. Żadne określenie tu nie pasuje, a cały jego wizerunek psuje moje feministyczne poglądy.
- Skoro nalegasz - odparłam po dłuższej chwili, z nutką niezadowolenia w głosie. - I tak zanim sobie pojeździsz, spędzimy wspaniałą godzinę na robieniu za przykład - wzruszyłam ramionami, a w odpowiedzi dostałam prychnięcie.
- Skoro ja jeżdżę pierwszy, to tobie mogę ustąpić pierwszeństwa, jeśli chodzi o "bycie przykładem" - powiedział, na co ja wcisnęłam mu wodze do rąk.
- Sprowadź ją na maneż, zaraz tam przyjdę.
Bez słowa skierowałam się do siodlarni, w sumie nie mam pojęcia po co. Chyba musiałam zwyczajnie odetchnąć. Usiadłam na ławce i odetchnęłam z ulgą, dzięki ci Boże za podkład. Moja twarz była gorąca (jak garnek...), więc domyślam się tylko, jak bardzo musiałam być czerwona. Wzniosłam oczy ku górze. Kto wymyślił te zasrane chormony? I na jaką cholerę? Jezus Maria, mam przerąbane. Potrząsnęłam głową, założyłam kosmyki za uszy i udałam się na parkur.

Godzina głupiego "modelowania" na koniu. Jestem tu, żeby się uczyć, czy żeby uczyć innych, jak trzymać się w siodle? Jak miło, że nawet sześćdziesiąt minut na koniu mija przyjemnie i szybko... Razem z grupą sześciu osób zaczęliśmy rozprężanie, czyli zaraz koniec, cóż za ulga. A potem tylko wyciągnąć konia z boksu i...
Czy Rainbow musiała się spłoszyć akurat, kiedy puściłam wodze i wyciągnęłam nogi ze strzemion? Czy musiała mnie gwałtownie wysadzić przez swoją szyję? I czy musiałam spaść na tyle pechowo, że coś wyjątkowo głośno strzeliło w mojej nodze? Miałam ochotę zarazem kląć, jak i płakać. Już dawno nic mnie tak nie bolało. I, drogi Boże, czemu pierwszy przy mnie musiał się pojawić właśnie Remik?

<Remik? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Od Remka C.D Asi

- Że dzisiaj? A nie jesteś jeszcze kontuzjowana? - spytałem nieprzytomnie, nawet nie unosząc głowy z poduszki. Cappy popatrzył na mnie oskar...