Po wyjściu że stajni postanowiłam wykorzystać dzień i zwiedzić resztę
akademii. A jako, że najbliżej znajdował się trochę wyścigowy,
postanowiłam zacząć od niego.
Toteż powolnym kroczkiem przechadzałam się przez zalesione alejki, z
uniesioną głową i przymkniętymi oczyma, pozwalając by promienie słońca
oświetlały moją twarz. Na moich ustach widniał niewielki uśmieszek, a ja
sama szłam niby w śnie na jawie, wyobrażając sobie, że idę przez
bezkresny, zaśnieżony las.
Kiedy poczułam, że wychodzę na otwartą przestrzeń, przystanęłam i
powróciłam z niechęcią do rzeczywistości. Wówczas okazało się, że
ścieżka się skończyła, ustępując miejsce rozległemu trawnikowi, a kilka
metrów w dół wzgórza na których stałam, rozciągał się tor wyścigowy, po
którym przemykała jakaś postać. Więc nie widząc innego wyjścia, zbiegłam
truchtem ze wzniesienia, by po chwili znaleźć się przy barierce.
Wytężyłam wzrok, by dostrzec ową postać, jednak ona przemknęła tuż obok
mnie. Był to Remigiusz na koniu. Obserwowałam go chwilę, uważnie
przyglądając się jego postawie. Będzie to potem bardzo ważne, jeśli chcę
kiedyś spróbować wyścigów. Kilkadziesiąt metrów dalej koń zwolnił, z po
wykonaniu kilku kółek w kłusie chłopak podjechał do mnie z pytającą
miną.
- Zwiedzam- oznajmiłam krótko, kiedy zbliżył się do barierki i zsiadł z
konia.- Trudno się nauczyć?- spytałam, wyciągając z kieszeni miętówkę i
podając ją siwemu ogierowi, który natychmiast ją schrupał,
jednak z pewną rezerwą do mojej osoby.
- Trochę- stwierdził chłopak, teatralnie się krzywiąc.
Na te słowa przeszłam pod barierką i podeszłam do konia, który szturchnął moją rękę w poszukiwaniu kolejnych miętówek.
- Mogę wsiąść?
Remek spojrzał na mnie, lekko zdziwiony, ale skinął głową.
Chłopak przytrzymał siwosza za wędzidło, kiedy ja niezgrabnie
wgramoliłam się na siodło. Kiedy w nim usiadłam, prędko tego
pożałowałam; było twarde i niewygodne, a strzemiona ograniczały mi
swobodę. Po za tym, były tak krótkie, że nie mogłabym się utrzymać na
nierównym terenie. Ale to było przecież siodło wyścigowe... Na innych
będzie jeszcze gorzej.
- Co jest? Minę masz, jakbyś pierwszy raz siedziała na koniu- zażartował rozbawiony.
- Na konie nie, ale w siodle i owszem- skwitowałam ponuro, po czym
uniosłam się nieco z zamiarem zejścia a powrotem na ziemię, lecz wyszło
mi to nie najlepiej. Wylądowałam na wilgotnej trawie, z potwornym bólem
pleców, co dało Remikowi niezły powód do śmiechu. Próbując zdusić śmiech
z własnej głupoty, (bo po co się tam pakowałam!?) podniosłam się i
nerwowymi ruchami zaczęłam siłować się z paskami od popręgu siodła,
które miał na sobie wierzchowiec. Kiedy pas okalający brzuch puścił,
ściągnęłam go z wysokiego grzbietu folbluta i wcisnęłam je zaskoczonemu
młodzieńcowi. Niedługo potem i ogłowie znalazło się w jego rękach, a koń
był pozbawiony jakiegokolwiek sprzętu. Złapałam go delikatnie za grzywę
i przykazałam stanąć na barierce. Sama natomiast się na nią wdrapałam,
po czym, wciąż przytrzymując się grzywy, wskoczyłam na koński grzbiet.
Po chwili masażu usiadłam bliżej kłębu i nakłoniłam konia do galopu. Ogier żywo parsknął, machnął łbem, a chwilę później pędził równym
taktem przez środek toru. Nachyliłam się odpowiednio, by ostry pęd
wiatru nie rzucał na moją twarz ewentualne zanieczyszczenia w postaci
muszek i paprochów. Koń, wyraźnie zadowolony i rozluźniony, biegł z
zawrotną prędkością bez większego wysiłku. Kiedy zerknęłam za siebie,
zobaczyłam, jak moje włosy łopoczą na wietrze. Była to pierwsza moja
jazda na folblucie, a w dodatku w tak szybkim tempie, ale prawda była
taka, że prócz różnicy wysokości, na jakiej się znajdowałam, jechało się
jak na każdym inny m koniu. Nim się obejrzałam, pokonaliśmy już rundę. Z
niechęcią zwolniłam konia tak, by bez ostrego hamowania stanąć w
miejscu, gdzie wciąż stał zaskoczony Remik. Kilka metrów od niego
zatrzymałam wierzchowca, poklepałam go po szyi i zsunęłam się z niego.
Powstrzymując drżenie nóg, spowodowane niecodziennie szybką jazdą,
wyprostowałam się i trzymając konia za czarną, lśniącą grzywę,
zaprowadziłam go do Remka. Chłopak spojrzał na mnie morderczym wzrokiem,
ale ja go zignorowałam i zaczęłam okrężnymi ruchami masować szyję
rozluźnionego zwierzęcia, które zadowolone spuściło łeb.
Remigiusz? ;D Zabijesz mnie za to? Pomysłu nie miałam xD
czwartek, 16 października 2014
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Od Remka C.D Asi
- Że dzisiaj? A nie jesteś jeszcze kontuzjowana? - spytałem nieprzytomnie, nawet nie unosząc głowy z poduszki. Cappy popatrzył na mnie oskar...
-
Dwudniowy rajd wydawał się niezwykle kuszącą propozycją, nie powiem. Jedyne, co budziło moje obawy, to nocowanie w środku lasu niedaleko R...
-
Szczerze zszokowany zachowaniem Aśki zebrałem się z ziemi i znacząco popatrzyłem na Remika. Chłopak z niedowierzaniem spoglądał za dziewczyn...
-
- Nic nie szkodzi - mruknąłem do siebie, podążając za Asią. Dziewczyna nagle straciła cały animusz a to wszystko przez zwykły upadek. Przeci...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz