Pani Roma jako osoba świetnie zorganizowana i pamiętająca o wszystkim, wyhaczywszy mnie i Dawida spośród osób będących właśnie w stajni, poprosiła o powitanie nowej uczennicy, ewentualne oprowadzenie po Akademii czy zabranie na krótką przejażdżkę. Osobiście wybrałam drugą opcję, gdyż Vindicat wręcz palił się do pracy.
- Cześć - rzuciłam na powitanie, uśmiechając się przyjaźnie. Pewnie wyciągnęłam dłoń, która została następnie lekko uściśnięta przez nieznajomą dziewczynę. - Pola.
- Ania - odparła. Dyskretnie zlustrowałam blondynkę wzrokiem, by następnie przez dłuższą chwilę zatrzymać blade tęczówki na jasnych włosach.
Zdecydowałam się nie marnować swojego cennego czasu na myślowe komentarze na temat tego czy innego szczegółu aparycji Ani, a przeznaczyć go na oczyszczanie mojego wierzchowca z tego, co przyniósł ze sobą z pastwiska.
- Ja idę do Narcyzka, a wy sobie tu róbcie co chcecie - oznajmiłam krocząc żwawo ku stajni. - Chcę was widzieć na placu gotowych do wyjazdu w teren za pół godziny. - rzuciłam jeszcze stanowczo przez ramię na odchodne.
Wbrew pozorom arcytrudny rytuał odbyty został dość szybko, więc już po kwadransie mogłam zastanawiać się jakim sposobem włożyć ogierowi wędzidło do pyska. Ostatecznie udało mi się korzystając ze swego refleksu i chwili nieuwagi gniadosza. Dalej czaprak, podkładka, siodło i popręg.
Wyprowadziłam konia z boksu, dalej przeszłam wzdłuż pozostałych parzystokopytnych, spoglądających tęsknie na uradowanego Vina (jakby nie było jego "leże" znajdowało się w samym końcu budynku), aż chłodny, wieczorny wiatr zmierzwił silnym podmuchem czarną grzywę. Zahaczyłam jeszcze wodze o strzemię, by móc naprędce zapleść spływające kaskadą włosy w dość niechlujny warkocz i przerzucić go na plecy. Przez pozostałe pięć minut sprawdzałam czy wszystko dopięte jest na ostatni guzik, po czym zwinnym ruchem znalazłam się w siodle. Dawid wraz z Anią ku mojej uciesze wyrobili się w wyznaczonym czasie, więc nakierowałam przepełnionego energią Vindicata na wąską, skrytą w cieniu ścieżkę.
- Gdzie jedziemy? - pytanie płynące z ust nowej uczennicy było mi aż za dobrze znane. Nie miałam w zwyczaju, oczywiście prowadząc zastęp, mówić pozostałym co obrałam za cel wyprawy. Wolałam, żeby pozostało to pewnego rodzaju niespodzianką, ale skoro nalegają...
- Pokażemy ci jezioro - odparłam, odetchnąwszy głęboko.
Zdecydowałam się nie marnować swojego cennego czasu na myślowe komentarze na temat tego czy innego szczegółu aparycji Ani, a przeznaczyć go na oczyszczanie mojego wierzchowca z tego, co przyniósł ze sobą z pastwiska.
- Ja idę do Narcyzka, a wy sobie tu róbcie co chcecie - oznajmiłam krocząc żwawo ku stajni. - Chcę was widzieć na placu gotowych do wyjazdu w teren za pół godziny. - rzuciłam jeszcze stanowczo przez ramię na odchodne.
Wbrew pozorom arcytrudny rytuał odbyty został dość szybko, więc już po kwadransie mogłam zastanawiać się jakim sposobem włożyć ogierowi wędzidło do pyska. Ostatecznie udało mi się korzystając ze swego refleksu i chwili nieuwagi gniadosza. Dalej czaprak, podkładka, siodło i popręg.
Wyprowadziłam konia z boksu, dalej przeszłam wzdłuż pozostałych parzystokopytnych, spoglądających tęsknie na uradowanego Vina (jakby nie było jego "leże" znajdowało się w samym końcu budynku), aż chłodny, wieczorny wiatr zmierzwił silnym podmuchem czarną grzywę. Zahaczyłam jeszcze wodze o strzemię, by móc naprędce zapleść spływające kaskadą włosy w dość niechlujny warkocz i przerzucić go na plecy. Przez pozostałe pięć minut sprawdzałam czy wszystko dopięte jest na ostatni guzik, po czym zwinnym ruchem znalazłam się w siodle. Dawid wraz z Anią ku mojej uciesze wyrobili się w wyznaczonym czasie, więc nakierowałam przepełnionego energią Vindicata na wąską, skrytą w cieniu ścieżkę.
- Gdzie jedziemy? - pytanie płynące z ust nowej uczennicy było mi aż za dobrze znane. Nie miałam w zwyczaju, oczywiście prowadząc zastęp, mówić pozostałym co obrałam za cel wyprawy. Wolałam, żeby pozostało to pewnego rodzaju niespodzianką, ale skoro nalegają...
- Pokażemy ci jezioro - odparłam, odetchnąwszy głęboko.
<Ania? Naprawdę nie mam pomysłu ;-;>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz